Japonia

Skomplikowana, piekielnie tradycyjna i zaskakująco nowoczesna. Japonia jest wszystkim.
W Japonii byłam dwa razy. Do Tokio pojechałam w grudniu 2009 z moim przyjacielem Alexandrem, spędziliśmy w stolicy Święta i Sylwestra, odwiedziliśmy też Kamakurę. W 2013 wróciłam do Japonii z Domi, skuszona promocją British Airways.

Na początek fakty i mity:

  1. Ceny. Chociaż coraz częściej pojawiają się atrakcyjne promocje biletów lotniczych, wiele osób obawia się cen na miejscu. Niesłusznie. Jedzenie jest świetnej jakości, a ceny nie odbiegają od tych z warszawskich restauracji.

    Hotel w centralnej dzielnicy Shinjuku to koszt ok 300zł/noc. Warto rezerwować z dużym wyprzedzeniem i polować na promocje na booking.com. Jeśli chcecie zatrzymać się w centralnej części Tokio, to polecam butikowy Apartment Hotel Shinjuku.

  2. Toalety. Wokół japońskich sedesów krążą prawdziwe legendy rodem z „Pamiętników z wakacji”. Aby uniknąć krępujących sytuacji proponuję nie  naciskać wszystkich przycisków.  Jeśli jednak macie ochotę przekonać się o wyższości japońskich sedesów nad pozostałymi, to wystarczy przyjrzeć się obrazkom. Kobiecy profil oznacza włączenie funkcji bidetu, fale oznaczają suszenie,  nutka – zagłuszającą muzyczkę. Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć co oznacza zarys pośladków nad fontanną? Za to warto zwrócić uwagę na specjalne toaletowe kapcie. Japończycy uważają za obleśne wchodzenie do toalety w innym, niż przeznaczone do tego obuwiu oraz wychodzenie w specjalnych skajowych kapciach poza toaletę.
  3. Łatwo się zgubić. Faktycznie ciężko jest znaleźć konkretny adres bo budynki nie zawsze numerowane są po kolei. Z pomocą przychodzi metro, które jest najwygodniejszym środkiem transportu i wcale nie tak trudno jest się połapać w tej na pierwszy rzut oka skomplikowanej sieci. Na stacjach są małe mapki i precyzyjnie oznaczone wyjścia z punktami orientacyjnymi. Polecam kupić kartę Suica, którą można płacić w metrze, autobusach, niektórych sklepach i taksówkach. Nie obejmuje ona przejazdów JR. Jeśli planujecie wyprawę poza Tokio i marzy Wam się przejażdżka Shinkansenem warto kupić bilety z wyprzedzeniem.
  4. Automaty z używaną bielizną. Wszyscy o nich wiedzą i myślą, że to bardzo powszechny fetysz. Otóż automaty nie stoją na każdej stacji metra, a w zasadzie trudno je znaleźć. Podobno jeden jest w dzielnicy Akihabara, ale nie udało mi się go dokładnie zlokalizować. Nie brakuje natomiast klubów, w których można zrealizować ekscentryczne fantazje erotyczne, love hotels i wymyślnych wielopiętrowych sex shopów.
  5. Kawaii. To prawda, że  Japończycy lubią wszystko co urocze. Zamiast biało czerwonych słupków wykopów pilnują plastikowe świnki albo żabki. W metrze przed wkładaniem ręki pomiędzy zamykające się drzwi ostrzega misio. Podobno Japończycy lepiej reagują na komunikaty przedstawione w ten sposób. W pewnym momencie przestanie Was dziwić dlaczego na bilecie macha do Was rysunkowy, uśmiechnięty autobus w czapce z daszkiem.

Plan podróży

Połączę tutaj doświadczenia z moich obu wyjazdów do Japonii. Za pierwszym razem dużo czasu spędziłam w samym Tokio, w którym robiłam badania do pracy dyplomowej z retail managementu. Udało nam się za to wyskoczyć do pobliskiej Kamakury, ale nie było czasu na Kioto. Za drugim razem pojechałyśmy do Yokohamy, odpoczęłyśmy w ryokanie w Hakone oraz pojechałyśmy do Kioto.

TOKIO

Wizytę w Tokio warto rozpocząć od wczesnego śniadania na targu Tsukiji. To największy na świecie targ rybny, na którym odbywają się słynne aukcje tuńczyków. Nie ma lepszego sposobu na jetlag niż chirashi, czyli świeża ryba podana na ciepłym ryżu.

 

A co po targu? Oto lista dzielnic, które warto odwiedzić (kolejność alfabetyczna):

Akihabara – dzielnica hi-tech. Jeśli poszukujecie sprzętu elektronicznego warto wybrać się do Yodobashi Akiba, lub po prostu przejść się Chuo Dori. Miłośników gier ucieszy kilkupiętrowy  sklep SEGA. Oprócz tego w Akihabarze znajdziecie sex shopy w japońskim stylu i maid cafes. O maid cafes wiedziałyśmy niewiele. To co zobaczyłyśmy przeszło wszelkie nasze oczekiwania. Wjechałyśmy windą na 7 piętro wysokiego biurowca. Przywitały nas kelnerki o słodkich twarzach w strojach wiktoriańskich pokojówek i kocich uszach. Zaprowadziły nas do pokoju o wystroju rodem z „Troskliwych Misiów”. Niebieskie niebo, plastikowe drzewka, małe różowe stoliczki. Co ciekawe, do maid cafe przychodzą głównie dorośli mężczyźni. Słodka atmosfera, piosenki, omlety z narysowanymi keczupem kotkami i truskawkowe koktajle pomagają im się odstresować. Absurd całej sytuacji doprowadził Domi do ataku śmiechu połączonego z płaczem. Kiedy maids wykonały dla nas j-popowy przebój prawie pospadałyśmy z krzesełek.

W maid cafes nie można niestety robić zdjęć. Ale można kupić takiego pamiątkowego polaroida 🙂

IMG_9016

Asakusa – historyczna dzielnica, w której warto zobaczyć świątynię Senoji oraz bramę Kaminarimon. Moja koleżanka z Mediolanu, Yukiko zabrała mnie i Alexandra na przepyszne shabu shabu. Z tym daniem można się spotkać  również w innych azjatyckich krajach, ale mam wrażenie, że w Japonii jest szczególnie celebrowane. Wersja z wołowiną kobe jest zdecydowanie najlepsza. Do tego cienko pokrojone warzywa, grzyby oraz sosy – sezamowy i ponzu.

Jeśli szukacie tanich hoteli/ hosteli, w Asakusie znajduje się Khaosan Ryokan Hostel. Polecam ze względu na niespotykany w hostelach tradycyjny wystrój. Pokoje są wieloosobowe, ale bardzo komfortowe. Niedaleko znajduje się stacja Ueno, ważny węzeł komunikacyjny.

Daikanyama – Położona w centralnej części Tokyo, w niedalekiej odległości od Shibuya Station, zasługuje na uwagę ze względu na niesamowitą księgarnię japońskiej sieci Tsutaya. To tak naprawdę coś więcej niż sklep z książkami, to także kilka restauracji, kawiarni, miejsce relaksu i spotkań. Trafiłam tutaj dzięki Przemkowi, który od kilku lat mieszka w Tokio i pracuje jako grafik. Nie trudno w Tsutayi spędzić cały dzień przenosząc się pomiędzy trzema połączonymi budynkami. Jeśli akurat będziecie w Tokio i złapie Was deszcz – to idealna kryjówka.

Ginza – ekskluzywna dzielnica biznesowo-shoppingowa. Znajdziecie tu japońskie domy towarowe Mitsukoshi i Mikimoto, ale też butiki domów mody takich jak Dior, Prada i wiele innych. W Ginzie można też skosztować kuchni najwyższych lotów , m.in w  Shiseido Parlour oraz w restauracji mieszczącej się w budynku Chanel – Beige, gdzie szefem kuchni jest sam Alain Ducasse.

Jeśli wybieracie się do Japonii na Boże Narodzenie i Nowy Rok, nie przegapcie osobliwych wyprzedaży. Domy towarowe takie jak np. Isetan oferują pudła w różnych przedziałach cenowych, najczęściej w rozmiarach S lub M. Kupuje się kota w worku, ale w środku na pewno znajdą się rzeczy przewyższające wartością cenę pudła. Japończycy ustawiają się w kolejkach od rana. Byliśmy z Alexandrem na takiej wyprzedaży, ale w końcu nie wydaliśmy kasy na coś, co mogłoby na nas nie pasować.

DSC01904

Harajuku – to część dzielnicy Shibuya, obejmująca obszar pomiędzy Omotesando i stacją Harajuku. To tutaj japońskie nastolatki przychodzą na zakupy i prezentują swoje szalone stylizacje. Jeśli chcecie kupić kolorowe rajstopy, breloczki, spódniczki i inne akcesoria koniecznie odwiedźcie deptak Takeshita Dori. Muszę przyznać, że trudno było mi się oprzeć i sama zaopatrzyłam się tam w rajstopy w koty na chmurach oraz dwukolorowe legginsy (jedna noga w kolorystyce Nimm2, druga morska), których nigdy nie miałam na sobie. W Harajuku znajduje się też park Yoyogi. W każdą niedzielę we wschodniej części parku zbierają się miłośnicy stylu rockabilly, żeby potańczyć do amerykańskich hitów z lat 50-tych. Yoyogi to także idealne miejsce na jogging, piknik ,czy przejażdżkę rowerową. Taki trochę tokijski Central Park.

Podczas gdy w Harajuku dominuje styl rodem z magazynu Fruits, w niedalekiej Aoyamie (metro Omotesando) nie brakuje luksusowych sklepów. Architektura i wystrój sklepów jest bardziej ekstrawagancki niż w eleganckiej, trochę biznesowej Ginzy. Polecam wizytę w sklepie Prady zaprojektowanym przez pracownię Herzog and de Mauron. Jego elementem charakterystycznym są wypukłe szyby w kształcie rombów, które dają wrażenie płynności przestrzeni.

Beams Intl’ Gallery, to flagowy sklep japońskiej sieci butików. Znajdziecie tu ubrania projektantów, grafiki, ciekawe akcesoria. Do sieci Beams należy też concept store Fennica. Fennica współpracuje z markami takimi jak Moonstar, Orslow, czy Universal works i tworzy z nimi małe kapsułowe kolekcje. Ich styl można okreslić jako modern japanese folk. W sklepie oprócz ubrań znajdziecie również świetną ceramikę, sztukę ludową, czy meble. Za ich wybór odpowiada niezwykle stylowy duet – Keiko Kitamura i Terry Ellis. Miałam przyjemność pracować z nimi w Mediolanie i wiem z jakim namaszczeniem podchodzą do wyboru asortymentu.

Warto też zajrzeć do United Arrows i United Arrows Youth, jest ich kilkanaście w całym Tokio i oferują ciekawy asortyment łącząc marki lokalne z zagranicznymi. Jeśli śledzicie blog The Sartorialist, na pewno kojarzycie często fotografowanego Japończyka w kapeluszu. To Motofumi „Poggy” Kogi, dyrektor kreatywny United Arrows. Ma świetne oko, a jego styl jest esencją tego, co można znaleźć w United Arrows.

Nishiazabu – mały obszar położony niedaleko Roppongi.  Znajduje się tam miejsce, o którym nie mogłabym nie wspomnieć. Restauracja Gonpachi. Quentin Tarantino odtworzył wystrój tego miejsca w scenie walki pomiędzy Panną Młodą a GoGo i Crazy 88’s. Inspiracja jest tak ewidentna, że od przekroczenia progu restauracji poczujecie się jak w filmowej scenografii.

Mimo, że Gonpachi jest dość popularne wśród turystów, jedzenie jest naprawdę przepyszne. Warto spróbować specjałów yakitori. Odwiedziłam to miejsce dwukrotnie, w 2009 byłam tam z Yukiko i Yasuko, w 2013 zabrał mnie tam mój japoński kolega z Milano – Kenta.

Roppongi – ulubiona dzielnica expatów i turystów. Popularna ze względu na bogate życie nocne i Roppongi Hills – wielkie centrum handlowe, przed którym stoją pająki Louise Bourgeois. W Mori Tower, będącej częścią kompleksu handlowego mieści się świetne muzeum Mori Art Museum, warte uwagi ze względu na liczne wystawy sztuki współczesnej.

Shibuya – To tak naprawdę większy obszar, w którego skład wchodzi Harajuku, park Yoyogi i okolice metra Omotesando. W Shibuyi warto zjeść śniadanie w Starbucksie położonym na pierwszym piętrze księgarni Tsutaya i obserwować przechodniów na najbardziej ruchliwym przejściu dla pieszych na świecie.

Jeśli lubicie filmowe historie, to właśnie na stacji Shibuya-ku rozgrywała się akcja filmu „Hachiko Monogatari”, opowiadającego historię psa rasy Akita wiernie czekającego na stacji na swego pana, profesora Ueno, nawet po jego śmierci. Film jest oparty na faktach. Japończycy docenili wierność i oddanie psa i obok stacji postawili mu pomnik, który obecnie jest popularnym miejscem spotkań i punktem orientacyjnym. W 2009 na ekrany kin wszedł amerykański remake pt.”Mój przyjaciel Hachiko”, w roli głównej wystąpił Richard Gere, a muzykę skomponował Jan Kaczmarek.

Shimokitazawa – Trudno znaleźć informacje o tej dzielnicy w przewodnikach. Jeśli szukacie małych kawiarni, sklepów ze starociami, lumpeksów,  to  zdecydowanie warto się tu zapuścić. My trafiłyśmy tutaj dzięki TimeOut, w którym przeczytałyśmy o koncercie zespołu 5, 6, 7, 8’s . Możecie kojarzyć ten zespół ze ścieżki dźwiękowej Kill Bill. Cztery dziewczyny po czterdziestce grające energetycznego rocka. Ich koncert w małym klubie, mieszczącym może 100 osób był ekstra!

Shimokitazawa to taki trochę tokijski Williamsburg, myślę, że gdybym miała mieszkać w Tokio, to chętnie wynajęłabym mieszkanie właśnie tam.

Shinjuku – centralna dzielnica Tokio, będąca zarówno centrum rozrywki jak i biznesu. Wieczorem  warto pójść do Golden Gai, czyli zagłębia małych barów. Każdy z nich ma trochę garażowy charakter i miejsce zaledwie dla kilku gości. Nie można też zapomnieć o pachinko. To forma gry hazardowej, w której można wygrać figurki, breloczki inne gadżety. Salony pachinko mieszczą się w części Kabukicho i wierzcie mi, jak zaczniecie grać naprawdę ciężko się oderwać. Domi wygrała osobliwą postać pod prysznicem, ja natomiast seksowną okularnicę w różowym kostiumie Power Rangers.

W Shinjuku znajdziecie też liczne cat cafes i bary karaoke. Można szaleć do woli!

Tokyu Hands w Shinjuku to ogromny dom towarowy. Istny zakupowy raj bo znajdziecie w tu wszystkie urocze akcesoria kuchenne, kosmetyki, artykuły biurowe i wiele, wiele innych. Kupiłam bardzo dużo gumek w kształcie jedzenia, karteczek w kształcie świnek i fiszek z pingwinami, których szkoda mi używać… W Japonii istnieje cała sztuka przygotowania bento boxów. Jeśli chcecie wzbudzić zazdrość innych mam i przyszykować swoim pociechom wypasione i zdrowe drugie śniadania musicie odwiedzić Tokyu hands. Piękne śniadaniówki, foremki, małe nożyki i szablony w kształcie pand to must have każdej szanującej się japońskiej mamy.

Na koniec zostawiam Park Hyatt Tokyo i jego bar znany z filmu „Między słowami”. Jeśli chcecie zrelaksować się przy szklaneczce Santori, to właśnie tam powinniście skierować swoje kroki.

KAMAKURA

Jeżeli macie mało czasu i chcielibyście udać się na krótką wycieczkę za miasto, polecam pełną świątyń i zabytków Kamakurę. Główną atrakcją jest posąg Wielkiego Buddy – Daibutsu, odlany najprawdopodobniej w XIII w. Kamakura jest dobrze skomunikowana z Tokio i Yokohamą. W lecie to popularne miejsce wśród miłośników windsurfingu.

YOKOHAMA

Yokohama to drugie, co do wielkości miasto w Japonii. Jest także największym portem morskim w tym kraju. Miasto położone jest u wybrzeży Zatoki Tokijskiej na wyspie Honsiu. Łączy się z aglomeracją Tokio tworząc potężne megalopolis – jedno z największych na świecie. Nowoczesna architektura kontrastuje z budynkami z brązowej cegły, przywodzącymi na myśl Boston czy Filadelfię. Przyjechałyśmy do Yokohamy na jedną noc. Całe popołudnie spędziłyśmy w największym w całej Azji Chinatown.

HAKONE

Po tygodniu intensywnego zwiedzania przyda się chiwla oddechu. Pobyt w Hakone, uzdrowisku słynącym z gorących źródeł  to super pomysł. Koniecznie zatrzymajcie się w tradycyjnym ryokanie, posiadającym własny onsen. Spałyśmy w Pax Yoshino. Miałyśmy tradycyjny pokój tatami, chodziłyśmy w yukatach i jadłyśmy kilkudaniowe kolacje kaiseki, które były obłędnie pyszne. Tak pyszne i tak obfite, że z przejedzenia chciało nam się płakać. Oczywiście zażywałyśmy też kąpieli w basenach z leczniczą wodą. Kobiety i mężczyźni wchodzą do basenów oddzielnie, w określonych godzinach. do wody wchodzi się nago, ale na głowie trzyma się mały ręczniczek, którym można zakryć części intymne po wyjściu z wody. Zabronione jest pluskanie się, pływanie, zanieczyszczanie wody (nawet jeżeli ręczniczek wpadnie do wody, należy go wyżąć poza zbiornikiem). Niemile widziane są tatuaże, jeżeli to możliwe należy zakleić je wodoodpornym plastrem.

W Hakone znajduje się tez bardzo ciekawe Open Air Museum. Znajdziecie tu galerię poświęconą Pablo Picasso, rzeźby Moora, oraz wile innych ciekawych obiektów. Idealne miejsce na spacer,  w którym dzieła sztuki idealnie komponują się z naturą.

Niestety nie zobaczyłyśmy góry Fuji. Niebo było zasnute gęstymi chmurami i jedyne co nam pozostało to kupić ciasteczka z Fuji-sanem.

2013-04-30_1367322854

KIOTO

Kioto jest zupełnie inne niż Tokio. Dominuje niska zabudowa, ruch jest jakby mniejszy, widać wielu rowerzystów. Miasto ma trochę staromodny charakter. Nie brakuje jazz barów i kameralnych kawiarni. Nasza wizyta zbiegła się akurat z Golden Week, czyli okresem, w którym Japończycy mają najdłuższe wakacje. Kioto to popularna destynacja. W okolicach świątyń widać grupy młodych Japończyków w tradycyjnych strojach.  Najbardziej oblężone są Golden Temple i Silver Pavillion. W okolicznych kawiarniach warto spróbować zielonych lodów z matcha lub nadziewanych pączków!

Po spacerze wśród świątyń i klasztorów zwiedziłyśmy miejską część Kioto, a nawet natknęłyśmy się na naszych znajomych z Polski – Marcina i Piotrka!

Fanów mangi i anime ucieszy na pewno wizyta w Kyoto International Manga  Museum.  Ekspozycja jest naprawdę bogata a wśród zwiedzających nie brakuje nastolatków przebranych za ulubione postacie.

W Kioto odkryłyśmy automaty w którym można samemu przeistoczyć się w postać z kreskówkami. Chwilę nam zajęło zanim zrozumiałyśmy jak się robi zdjęcia ale efekt nas powalił, przyznacie, że moje oczy wyglądają kosmicznie!

w Japonii trudno się nie zakochać. Chętnie pojechałabym tam ponownie. W planach mam wizytę na wyspie Okinawa, która słynie z żółwi, pięknych plaż, ceramiki i bardzo ciekawej kuchni. Marzyłabym też o emeryturze na Tashijorimie – kociej wyspie, na której mieszka zaledwie 100 tubylców i chordy kotów. Koty w japońskiej kulturze przynoszą szczęście i pieniądze, dlatego dokarmianie ich uznawane jest za dobry uczynek. Idealny plan na starość.

xx

Iga

P.S. O Japonii pisałam też dla Skyscanner: Tanie podróżowanie po Japonii

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s