Podróż do Hong Kongu to nie tylko zakupy, galerie i restauracje. Warto poświęcić jeden dzień na wycieczkę na wyspę Lantau. Przez wiele lat mieściły się tam tylko wioski rybackie, dopiero niedawno zbudowano na niej port lotniczy i Disneyland. Z Hong Kong Island najlepiej jechać na Lantau metrem do Tung Chung. Tam znajduje się stacja kolejki linowej, która dojeżdża do wioski Ngong Ping. Wioska zaprojektowana została jako atrakcja turystyczna, a jej ambasadorką jest… Hello Kitty. Już w Hong Kongu rzuciły mi się w oko plakaty z kotką reklamującą kolejkę linową, ale w Ngong Ping można się na nią natknąć na każdym kroku.
Czy Hello Kitty ma zachęcić do odwiedzin Ngong Ping rodziny z dziećmi? Pewnie tak, choć mam też przypuszczenie, że jest to typowa dla niektórych azjatyckich krajów infantylizacja. (Na pewno napiszę o niej więcej przy innej okazji. )
Bezsprzecznie głównym powodem wyprawy na Lantau jest jednak największy na świecie posąg siedzącego Buddy Tian Tan i klasztor Po Lin. Posąg jest naprawdę imponujący, ma 34 metry wysokości, waży 12 ton a jego wykonanie zajęło 12 lat. Warto wspiąć się po 268 schodach by zobaczyć go z bliska. Klasztor natomiast jest jednym z najważniejszych ośrodków buddyjskich w tej części świata. W głównej części świątyni znajdują się trzy posągi Buddy symbolizujące przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Na terenie klasztoru znajduje się też bardzo faja wege restauracja oraz niewielki ogród wypełniony śpiewem ptaków i zapachem kadzideł.
Tuż za Po Lin znajduje się Wisdom Path, jest to leśna ścieżka wiodąca do niewielkiego wzgórza, na którym umieszczono 38 kolumn z inskrypcjami z Sutry Serca. To bardzo malowniczy spacer zdala od zgiełku panującego wokół Po Lin i Buddy. Wycieczkę można przedłużyć i wybrać się jeszcze na Lantau Trail, ja natomiast miałam jeszcze w planie popołudnie w wiosce Tai O’.
Tai O’ to wioska rybacka, oddalona o ok 30 min jazdy autobusem od Ngong Ping. Zbudowane na palach domy łączy sieć mostów tworzących mini zatoki i przystanie, sprawiając wrażenie zawieszonego nad wodą labiryntu. Paleta kolorystyczna Tai O’ czyli wszechobecna zieleń teal w połączeniu z bladym różem i czerwienią bardzo utkwiła mi w pamięci i myślę, że to ciekawa inspiracja do wykorzystania w przyszłości.
Tai O’ ma również ciekawą stronę kulinarną, oprócz ryb i suszonych owoców morza, słynie z suszonych solonych żółtek. Nigdy wcześniej się z nimi nie zetknęłam i szczerze mówiąc po doświadczeniach ze 100 letnim jajem, średnio miałam ochotę ich spróbować. Dopiero post factum postanowiłam sprawdzić z czym się je łączy. Okazało się, że można je stosować jak parmezan! Eko żółtka kacze lub kurze wkłada się do miseczki z solą i obficie posypuje również z wierzchu. Po tygodniu w lodówce powinno być ścięte lekko galaretkowate, nadające się do starcia na tarce. Może warto spróbować i przygotować nową wersję carbonary?
Jeden komentarz Dodaj własny